Na długo przed oficjalnym otwarciem wszystkie stoliki zostały zarezerwowane na kilka tygodni wprzód. Snøhetta/materiały prasowe/ fot. Ivar Kvaal Zarówno amatorzy kuchni opartej na owocach morza, jak i miłośnicy oryginalnej architektury odliczali dni do 20 marca. Dzisiaj bowiem podwoje otworzył norweski lokal Under, pierwsza podwodna restauracja w Europie. Mimo że do tej pory nie wiadomo było dokładnie, jak obiekt miał wyglądać w środku ani jakie dania znajdą się w menu, lokal budził ogromne zainteresowanie klientów. Już dwa miesiące temu restauracja doliczyła się rezerwacji dla aż 7000 osób. Obiekt powstał w miejscowości Båly (Lindesnes), na południowych krańcach wybrzeża Norwegii. Under to jednak nie tylko lokal gastronomiczny, lecz także akwarium, dzieło sztuki, pracownia naukowa, a przede wszystkim – część otaczającej go nadmorskiej przyrody. Jak przez peryskop za akrylowymi szybami Under wreszcie można zacząć obserwować zmiany zachodzące w morzu i nad jego powierzchnią na przestrzeni poszczególnych pór roku. Na zachętę przedstawiamy zdjęcia samego budynku z zewnątrz, jak i wystroju i przykładowych dań z karty. Oblężenie jeszcze przed otwarciem Chociaż przyszli goście mogli bazować jedynie na mapie Norwegii, wizualizacjach udostępnianych przez odpowiedzialne za projekt biuro architektoniczne Snøhetta oraz zapewnieniach twórców, że wizyta w Under będzie nie tylko doznaniem kulinarnym, ale też niezapomnianym przeżyciem dzięki wyjątkowemu położeniu i wystrojowi miejsca, w ciągu jednego dnia od uruchomienia rezerwacji stolików na kwiecień i maj, czyli od 1 lutego 2018, praktycznie połowa miejsc rozeszła się jak świeże bułeczki. Klientów nie zraziła nawet zaliczka, jaką należało uiścić za booking miejsca przy stoliku dla jednej osoby – 1000 koron. Kwota zostanie odliczona dopiero od rachunku za obiad czy kolację po wymarzonej wizycie. UnderSnøhetta/ materiały prasowe Snøhetta/ materiały prasowe Snøhetta/ materiały prasowe Snøhetta/ materiały prasowe Snøhetta/ materiały prasowe Snøhetta/ materiały prasowe Snøhetta/ materiały prasowe Snøhetta/ materiały prasowe Trzy kondygnacje budynku zagłębiają się na 5,5 metra pod powierzchnię, z czego najniższe znajduje się w całości pod wodą. Mimo surowych warunków panujących na linii brzegowej zanurzona restauracja jest odporna na uderzenia fal i wiatr dzięki grubym na jeden metr betonowym ścianom. UnderSnøhetta/ materiały prasowe UnderSnøhetta/ materiały prasowe UnderSnøhetta/ materiały prasowe UnderSnøhetta/ materiały prasowe To może Cię zainteresować Gjelds Monitor to narzędzie do monitorowania Twoich pożyczek i kart kredytowych w Norwegii. Porównanie Twoich rat na tle innych kredytobiorców. Pomocna ocena warunków Twoich pożyczek i kart kredytowych. Refinansuj i oszczędzaj Dowiedz się czy możesz obniżyć wysokość swojej raty za pomocą refinansowania. Ponad 6 500 razy użytkownicy włączyli monitorowanie swojego zadłużenia w Norwegii.Restauracje nad wodą w Województwo łódzkie – numery telefonów, dane kontaktowe, godziny pracy, oceny, recenzje, zdjęcia i więcej na stronie Nicelocal.pl
Okolice Stavanger obfitują w niesamowite krajobrazy i miejsca warte zobaczenia. Aby choć pobieżnie je odwiedzić, potrzeba minimum 3, a najlepiej 4-dniowej wizyty. I to takiej na pełnych obrotach, bez zbędnych przystanków. Nie traćmy więc czasu! Przeczytaj też: Norweskie fiordy za mniej niż 1000 zł! Jak obejrzeć cuda natury za bezcen? [PORADNIK] Zwiedzanie najlepiej zacząć od samego Stavanger – to bardzo przyjemne, ale też sprawiające wrażenie spokojnego i lekko ospałego miasta. Nic bardziej mylnego – to tu znajduje się źródło norweskiego bogactwa, czyli ropa. To w okolicznych wodach wydobywa się ją, a na miejscu przetwarza, bo w Stavanger swoją siedzibę ma Statoil. A skoro jesteśmy u norweskich szejków, to widać to po cenach w sklepach czy barach. Trochę już o nich pisaliśmy w poprzednim wpisie, a teraz doczytaliśmy, że według różnych rankingów to 5-6 najdroższe miasto świata, przegrywające tylko z Tokio, Kopenhagą i oczywiście Oslo. No tak, i nagle wszystko stało się jasne. Zastanawiacie się, skąd ten cień z lewej strony? Ano, od tego stateczku 🙂 Stavanger jest niepozorne, ale przyjemne. Ma małą starówkę z kilkoma rzędami wąskich uliczek, romańską katedrę z XI wieku i delikatne wzgórze, z którego widać panoramę miasta i okolicy. Gdy już zaparkujemy auto na nabrzeżu, pierwsze co zobaczysz, to dziesiątki statków wycieczkowych zapraszających na rejsy po Lysefjorden, czyli największej lokalnej atrakcji. Nasza rada: nie wsiadaj do żadnej z tych łajb. Wycieczka takim statkiem kosztuje od 200 do 350 zł od osoby za 2-3 godzinny rejs. A my wiemy jak zrobić taką samą trasę za dużo mniejsze pieniądze. Ale nie uprzedzajmy faktów. Jakby mało im było wody, tuż obok starówki w samym centrum Stavanger jest wielki staw 😉 Przez resztę dnia zwiedzamy okolice. Niestety, nie każde z tych miejsc pamiętamy z nazwy, ale znajdziecie je na pewno w każdym lokalnym przewodniku. Gdzie byliśmy? Latarnia morska Fjoloy na Rennesoy Wracając, obejrzeliśmy jeszcze Sverd i Fjell, czyli pomnik Trzech Mieczy. Zbudowano go na pamiątkę bitwy pod Harfsfjord w 872 roku, gdy Harald Pięknowłosy pokonał rywali i doprowadził do zjednoczenia Norwegii w jedno królestwo. I tak mija nam pierwszy dzień. Przeczytaj też: Wszystkie błędy, które możesz popełnić, zwiedzając Islandię Dzień później wstajemy z samego rana i ruszamy w stronę ambony, czyli Preikestolen. Ten słynny wystający ponad fiordem klif jest jedną z największych atrakcji Norwegii. Trasa ze Stavanger to 60 kilometrów, jedzie się ok. 90 minut po drodze korzystając obowiązkowo z promu. Już po drodze widoki są bardzo ciekawe. Prom w kierunku Preikestolen …oferuje takie widoki Ale potem jest tylko lepiej. W końcu dojeżdżamy na parking, spod którego na Preikestolen czeka nas ponad 2-godzinna wędrówka. Podejście jest dość łatwe, a największym problemem są śliskie kamienie i niefrasobliwość innych turystów. Śmiejcie się, ale na tym szlaku naprawdę widzieliśmy ludzi w klapkach, balerinkach i kilka osób (nie tylko kobiet) w butach na obcasie. Po drodze widzieliśmy też jak 2 osoby zaliczyły spektakularne upadki. Dlatego naprawdę – zadbajcie o odpowiednie obuwie. Poniżej kilka zdjęć z podejścia na Preikestolen. W tle parking, na którym zostawia się auto. Jak na Norwegię, kosztuje psie pieniądze, bo tylko 100 NOK (ok. 50 zł) 🙂 Jak widać, było kilka większych podejść, ale raczej nie powinny one stanowić dla nikogo problemu. Już się zbliżamy. W oddali Lysefjorden. Dla takiego widoku warto było przejść te 2 godzinki z małym okładem A tak wygląda cel naszej wyprawy z boku. Gdy wróciliśmy na parking, było tuż przed 16, postanowiliśmy więc ruszać dalej. Nasza trasa drugiego dnia Skierowaliśmy się więc nad potężny wodospad Manafosen, spadający z 92 metrów wysokości. Z Preikestolen jechaliśmy nieco ponad godzinę. Byłoby szybciej, ale co chwilę robiliśmy postoje fotograficzne. Jeden z foto-postojów Manafossen w pełnej krasie. Z parkingu do punktu widokowego na wodospad idzie się ok. 20 minut. Krótko, ale trasa jest nieprzyjemna – momentami śliska, trochę stroma i w kilku miejscach z łańcuchami, bez których trudno byłoby wspiąć się wyżej. To nie koniec zwiedzania, bo w czerwcu w Norwegii słońce zachodzi jakoś po 23. Dlatego ruszyliśmy jeszcze kilkanaście kilometrów i udaliśmy się do Gloppedalsura – wielkiego usypiska ogromnych kamieni nagromadzonych w morenie. Wygląda to co najmniej imponująco. Najlepsze zostawiliśmy na trzeci dzień, kiedy udaliśmy się w rejs na Lysefjorden – jeden z najbardziej malowniczych fiordów Norwegii, ciągnący się przez 42 kilometry. I tak jak obiecaliśmy – oto nasza recepta na tani Stavanger jedziemy do Lauvvik i tam wsiadamy na prom. Sam rejs do Lysebotn trwa nieco ponad godzinę i choć teoretycznie jest to prom głównie dla okolicznych mieszkańców, to nie martwcie się: kapitan zatrzymuje się przy wszystkich co ładniejszych punktach fiordu, a gdy to możliwe – podpływa maksymalnie blisko i uroczym łamanym angielskim wyjaśnia przez mikrofon, gdzie właśnie się znajdujemy. POST EDYTOWANY CZERWIEC 2015 Od czasu naszej wyprawy w 2012 r. trochę się zmieniło i prom, którym płynęliśmy do Lysebotn przestał działać. Obecnie najtańszą opcją przepłynięcia z Lauvvik (lub Stavanger) do Lysebotn jest prom firmy Kolumbus. Tutaj znajdziecie rozkład rejsów (ni w pięść ni w oko – jeden o 6 rano, drugi o a tutaj możecie kupić bilety on-line. Ceny są dość atrakcyjne – za rejs dla 4-osób z autem osobowym zapłacicie 598 NOK, czyli 284 zł. W tym każda osoba płaci za normalny bilet po 40 zł, a drożej trzeba zapłacić za kierowcę z samochodem – w tym przypadku opłata wynosi 349 NOK, czyli 166 zł. To bardzo podobne stawki do tych, które my musieliśmy płacić trzy lata temu. Dużo? Dla porównania: za podobny rejs statkiem należącym do Fjord 1 zapłacilibyśmy ponad 700 zł. Trasa ze Stavanger do Lysebotn A tu macie Preikestolen – tak słynna ambona wygląda od dołu. Jesteśmy w Lysebotn – na końcu fiordu. Nie ma tu co tracić czasu – wsiadamy w samochód i jedziemy pod górę. Uwaga – przez pierwsze kilkanaście minut będzie to dość karkołomna samochodowa wspinaczka pod górę, dlatego lojalnie przestrzegamy – mając auto o małej mocy tak jak my większość czasu będziecie lawirować między jedynką a dwójką na skrzyni biegów, a wasza średnia prędkość rzadko będzie przekraczała 35-40 km/h. Trasa na samą górę wygląda tak… …a widok z góry – tak. Gdy skończycie wspinaczkę i dojedziecie do schroniska, możecie wybrać się na Kjerag – najwyższy szczyt w okolicy. Tu jednak podejście jest już dość strome, a czas wędrówki wynosi ok. 3 godziny w jedną stronę. Dlatego też rezygnujemy i udajemy się drogą numer 45 w stronę Stavanger. Z Lysebotn jedzie się w sumie nieco ponad 3 godziny, a odległość wynosi jakieś 150 kilometrów. Droga jest absolutnie malownicza i trochę kręta, a z powodu stale obecnego tam śniegu otwierana jest tylko w czasie letnich miesięcy. Do Stavanger docieramy wczesnym wieczorem, a po drodze na chwilę zatrzymujemy się na plaży tuż obok lotniska. Reasumując: To był bardzo, bardzo udany wyjazd. Przeczytaj też: Wycieczka po Skandynawii nie musi cię zrujnować. Jak tanio zwiedzić Szwecję, Danię i Finlandię? PODOBAŁ CI SIĘ WPIS? POLUB NA FEJSBUKU, PODZIEL SIĘ Z INNYMI!
Znajdź obrazy wolne od tantiem na temat Jostedalsbreen park narodowy. Przeglądaj fotografie bez tantiem, nieograniczone obrazy w wysokiej rozdzielczości i zdjęcia Jostedalsbreen park narodowy. Niedawno spędziłem dwa tygodnie w Oslo i okolicach stolicy Norwegii, niejako przy okazji zwiedzania muzeów i pięknej przyrody, penetrując bary i rynek alkoholowy. Poniżej dzielę się spostrzeżeniami. Alkohole w Norwegii są straszliwe drogie. Butelka piwa kosztuje 25-40 zł, butelka wina – 150-300 zł, mocne alkohole są obłożone licznymi ograniczeniami w sprzedaży i wyszynku, podawane osobo, które ukończyły 21 lat i restauracja musi mieć stosowną koncesję. Sklepy monopolowe są państwowe lub kontrolowane przez państwo, ich liczba jest limitowana, jest ich bardzo niewiele – w skali całego kraju tylko ok. 250! A mimo to Norwegowie piją na potęgę, są niezwykle towarzyscy, bywa że nawołują przechodniów z drzwi barów do wspólnej zabawy, w knajpach jest pełno ludzi i panuje familiarna atmosfera. Norweski zwyczaj, to wypić nieco dla kurażu w domu, potem iść ze znajomymi do baru, a na koniec dobić się własnym alkoholem np. spacerując nocą ulicami. W rezultacie do około 3. miasto żyje i jest wesoło. Wbrew opiniom o Skandynawach, alkohol nie powoduje wielu ekscesów. Upijają się na wesoło lub melancholijnie, jest wiele samobójstw po alkoholu, niewątpliwie jest to społeczny problem, z którym państwo – mimo wysiłków – nie jest w stanie sobie poradzić. Można odnieść wrażenie, że wszystkie obostrzenia dają odwrotny efekt. Im mniej wolno, tym bardziej chce się używać. Narodowym trunkiem jest akwawit. W krajach skandynawskich produkowano aquavit już od początku XVI wieku. Pierwsza zachowana receptura pochodzi z 1616 roku, z Danii. Nazwa pisana jest na wiele sposobów: aquavit, akvavit, akevit, akevitt, wywodzi się od aqua vitae (woda życia). Ten na ogół kminkowy w smaku destylat popularny jest w całej Skandynawii (duński Aarlborg Jubilæums Akvavit, szwedzki Anderson, norweski Linie Aquavit, islandzki Svarte Dave Akevitt to najbardziej reprezentacyjne przykłady), ale też w Niemczech (Bommerlunder) i na Łotwie oraz w Estonii. Do II wojny światowej produkowany był także w Polsce, w latach PRL sporadycznie, uznano w końcu, że kminkowy aromat nie bardzo pasuje polskim konsumentom mocnych trunków. A szkoda! Zawartość alkoholu wynosi zwykle 38-42%. Spirytus zbożowy (lub ziemniaczany – np. w Norwegii absolutnie dominuje ten drugi) wzbogacany jest o: kminek, koper, kolendrę, cynamon, anyżek, skórkę cytrynową i pomarańczową. Leżakuje w dębowych beczkach lub w stalowych cysternach. W zależności od dodatkowych składników i beczki bardzo różnią się smakiem. Do starzenia używa się rzadziej nowych beczek, zwykle po sherry, czasem po porto czy maderze. W Skandynawii podawany w temperaturze pokojowej, w Niemczech bardzo schłodzony. W smaku zbliżony do anyżówek, ale bardziej gładki. Niektóre spędzają w beczkach nawet 12 lat – np. wspaniały Gilde Non Plus Ultra, rzadko występują w wersjach w ogóle nie starzonych. Norwegowie mają własną apelację, która przewiduje, że alkohol ma być zrobiony z lokalnych ziemniaków i spędzić minimum sześć miesięcy w dębie. W Norwegii są specjalne odmiany akwawitu na święta (np. linie Christmas Edition) oraz dostosowane do tradycyjnych potraw: Gilde Ribbe Aquavit, Norsk Luterfisk Aquavit czy Oplandske Rakefisk Aquavit. Najsłynniejszy Linie Aquavit przed rozlaniem do butelek dwukrotnie przekracza równik. Podróżuje przez dziewiętnaście tygodni w ładowniach statków płynących do Australii i z powrotem, gdzie leżakuje w beczkach po sherry. Po co ta podróż? Bo zmienia się temperatura, w jakiej przechowywany jest alkohol, wypływa zimą z Norwegii by trafić w Ekwadorze w środek lata, także przechyły związane z morskimi falami są nie bez znaczenia. Częste zmiany stref czasowych podobno też mają wpływ na proces starzenia się trunku w beczkach. Ten najsłynniejszy powstaje od 1821 roku w destylarni Arcus. Akwawit jest powszechnie dostępny i stosunkowo tani jak na tutejsze warunki (kieliszek w barze kosztuje ok. 25-40 zł). Wedle rygorystycznych przepisów antyalkoholowych, jedna osoba nie może mieć na stoliku więcej niż 40 ml mocnego alkoholu, co utrudnia porównawcze degustacje, ale siadając przy barze można się w tej sprawie dogadać, po prostu pozostałe kieliszki „udają”, że są wciąż własnością baru (poniekąd to prawda, wszak rachunek uiszcza się przy wyjściu). Poza akwawitem każdy bar obowiązkowo ma co najmniej kilka koniaków. Wiele francuskich domów koniakowych należy do Norwegów – zaczynając od tak wielkich i wiekowych marek jak: Braastad, Bache Gabrielsen (w Polsce znany pod marką Dupuy), Larsen , ale też zupełnie nieznane poza Norwegią, np. Soerlie czy Jon Bertelsen. Są też „własne” marki z regionu Jerez – np. brandy Petterson. O dziwo, wcale nie pije się dużo wódki, a jeśli – to głównie importowane: Smirnoff i Absolut przede wszystkim. Wiodące własne marki to Amundsen Arctic Vodka i Vikingfjord. Norwegowie robią genialne piwa. Są dużo droższe od importowanych (przykładowo w barach Guinness jest o ok. 30% tańszy niż piwa lokalne), ale też niezwykłe, jak np. Norvegian Wood, o smaku jałowca i dymu. Piwa jako jedyne alkohole można sprzedawać w zwykłych sklepach, więc często mają one ok. 8-9%, są ciężkie, często ciemne, bardzo wyraziste. Sprzedaż piwa w sklepie dozwolona jest tylko do godz. 18. Do posiłków pije się zwykle po lampce drogiego wina, do ryb często akwawit. Pomimo wysokich cena piwa, jest ono popularnym napojem w barach. Kończąc temat używek, warto dodać, że paczka papierosów kosztuje ok. 50 zł i we wszystkich barach jest bezwzględnie przestrzegany zakaz palenia. Subskrypcja newsletter Najnowsze wpisy wprost do Twojej skrzynki e-mail 9,2. +45 zdjęć. Marina Diana usytuowany jest nad Zalewem Zegrzyńskim i dysponuje własną plażą. Oferuje on jasne pokoje z bezpłatnym bezprzewodowym dostępem do Internetu, jak również sprzęt do uprawiania sportów wodnych. Każdy pokój w hotelu Marina Diana obejmuje minibar i taras. Pokoje wyposażono w telewizor z płaskim ekranem i Oto pierwsza w Europie i największa na świecie podwodna restauracja W Norwegii otwarto największą na świecie i pierwszą w Europie podwodną restaurację. Połowa restauracji zanurzona jest w wodzie, a jej panoramiczne okno wychodzi na dno morskie. Restauracja Under to jedyne takie miejsce nie tylko w Norwegii, ale i w całej Europie. To też największa tego typu restauracja na świecie | Foto: / underlindesnes Konstrukcja została zaprojektowana tak, aby była w stanie wytrzymać trudne w tym miejscu warunki atmosferyczne. Ma sciany o grubości metra. Zobacz, jak powstawała największa na świecie podwodna restauracja Restauracja znajduje się na południowym krańcu Norwegii, w nadmorskiej miejscowości Båly, w regionie Lindesnes. Konstrukcja ma długość ponad 30 metrów. Przypomina betonową rurę, która w połowie zanurzona jest w morzu. Oparta jest o dno, które jest na głębokości około 16 metrów. Jadalnia znajduje się na najniższym poziomie. Pomieści do 40 gości. Dno morskie zostało wyciszone tak, aby goście mogli oglądać życie morskie niezależnie od pogody. W menu są przede wszystkim owoce morza. Duński kucharz Nicolai Ellitsgaard Pedersen przygotowuje lokalne potrawy - jest dorsz, homar, małże i wodorosty, które smakują jak trufle. Restauracja Under będzie również funkcjonować jako ośrodek naukowy zajmujący się badaniem biologii morza i zachowania ryb. Pomogą w tym kamery i inne urządzenia zainstalowane na elewacji restauracji. WARTO WIEDZIEĆ: Learn more. Book Hotel Restauracja Pod Debami, Dlutow on Tripadvisor: See traveller reviews, 5 candid photos, and great deals for Hotel Restauracja Pod Debami, ranked #1 of 1 B&B / inn in Dlutow and rated 1.5 of 5 at Tripadvisor.Dzieje się Od kuchni Restauracje autor: Amelia Safader Jeśli chcielibyście lepiej poznać podwodny świat będziecie mieć okazję i to w nie byle jaki sposób, bo zajadając się przepysznymi daniami. Poznajcie pierwszą w Europie restaurację znajdującą się na dnie Morza Północnego. Norwegia to kraj, który nie boi się wdrażać nietypowych projektów architektonicznych. W miejscowości Båly w południowej części państwa już w marcu otworzy się pierwsza w Europie podwodna restauracja. Restauracja UNDER jest projektem biura architektonicznego Snøhetta. Projekt to betonowa forma zanurzona w wodzie na głębokości 5 m. Wejdziecie do niej na lądzie, a po zejściu w dół waszym oczom ukaże się niesamowity widok. Restauracja zarówno z zewnątrz jak i wewnątrz wygląda imponująco. fot. materiały prasowe Będąc w środku przeniesiecie się do podwodnego świata. Wystrój przywodzi na myśl morską roślinność, a jedna ze ścian wykonana jest ze szkła, dzięki czemu podczas jedzenia będziecie mogli podziwiać podwodny świat. Miejsce jednorazowo pomieści setkę poszukiwaczy niezwykłych doznań. We wnętrzu znajdą się też drewniane meble i dodatki. Ważne będzie też oświetlenie, które podkreśli niesamowity klimat miejsca. Lokal podzielono na trzy strefy: w pierwszej znajdować się będzie kuchnia, druga to sala restauracyjna, a trzecia mieszcząca się na antresoli spełniać będzie funkcję szatni i poczekalni. Restauracja zaprojektowana została tak, aby wytrzymała ogromny opór wody na tej głębokości. W menu znajdziecie oczywiście owoce morza, ryby i inne skarby morskiej toni takie jak wodorosty, ale też grzyby z norweskich lasów i inne lokalne specjały. Zostań z nami Zapisz się do NewsletteraRestauracja pod wodą w gliwicach w Częstochowie: opinie telefony informacje kontaktowe adresy zdjęcia godziny pracy ⭐ Ponad 1 placówek i usług w witrynie Guide.in.ua Jesteś właścicielem tej firmy? Chcesz zarządzać stroną swojej firmy na naszym serwisie i móc na bieżąco aktualizować informacje, żeby wpływać na pozycję w wyszukiwarce Google? Zarządzaj stroną tej firmy Dodaj opinię Dziękujemy za dodanie opinii o firmie: Nad Wodą. Restauracja Po weryfikacji, wpis pojawi się w serwisie. Błąd - akcja została wstrzymana Opinie użytkowników Skorzystałeś z usług danego lokalu lub firmy? Podziel się swoją opinią z innymi gośćmi. Dodaj ocenę i zostaw komentarz. Twoja opinia na pewno pomoże innym w doborze sprawdzonego lokalu gastronomicznego lub zaopatrzenia. Postaraj się, by ocena była obiektywna. Powinna zawierać zarówno wady, jak i zalety wybranego obiektu. Ułatwi to innym wybór najlepszej restauracji. Już teraz dziękujemy za udział w budowaniu naszej bazy opinii. W wolnej chwili zapoznaj się z komentarzami innych użytkowników. Dodaj opinię jako pierwszy! Dodaj opinię Podziel się: Polecane artykuły 139 zł. Polędwica z jelenia w kasztanach z jarmużem i kaszą. 179 zł. Gęsia noga z truflą, kluskami / foie gras. 120 zł / 199 zł. Żołądki gęsie z kaszą, suską sechlońską i rokitnikiem. 90 zł. Perliczka z komosą ryżową, dynią i orzechami. 125 zł. Trochę ponad rok dzieli nas od otwarcia niesamowitej, bo podwodnej, restauracji w Norwegii. Projekt jest już ukończony i lada chwila powinny się rozpocząć prace budowlane. Jedyna taka w EuropieZ widokiem na rybkiBezpieczna, innowacyjna i uniwersalna w zastosowaniuOtwarcie planowane jest na początek 2019 roku. Planujecie się wybrać? Podzielcie się! Jedyna taka w Europie Pomysłodawcą jest znane z odważnych projektów norweskie studio Snøhetta. Plan zakłada stworzenie podwodnej restauracji w położonym najdalej na południu Norwegii punkcie, w pobliżu wioski Båly. Byłaby to pierwsza ulokowana pod wodą restauracja na kontynencie europejskim. Do tej pory podobne konstrukcje można znaleźć głównie w Emiratach Arabskich i na Malediwach. fot. Snøhetta Z widokiem na rybki Wejście do restauracji znajdzie się nad powierzchnią wody. Najpierw goście odwiedzą szatnię, a następnie zostaną obdarowani lampką szampana. Część restauracyjna położona będzie 5 metrów pod powierzchnią wody. Główną atrakcją 3-poziomowej budowli ma być 11 metrowe, panoramiczne okno z widokiem na podwodny świat. Nowatorska knajpa pomieści do 100 gości jednocześnie. Goście będą mieli do wyboru zarówno kameralne stoliki, jak i jeden z dwóch, długich stołów. Wszystko to oczywiście naprzeciw okna z widokiem na morze. Stylistyka restauracji i menu zostaną utrzymane w morskim klimacie. Restauracja powstanie bowiem w celu pokazania niesamowitej różnorodności podmorskiej fauny i flory na wybrzeżu Norwegii. fot. Snøhetta Bezpieczna, innowacyjna i uniwersalna w zastosowaniu Budowla nie zostanie przeznaczona wyłącznie na restaurację. W środku swoje miejsce znajdzie też instytut badań marynistycznych. Zespoły złożone z naukowców z całego świata specjalizujących się w różnych dziedzinach będą obserwowały podwodny świat i życie ryb. Kolejną dobrą informacją jest zapewnienie głównego architekta o bezpieczeństwie konstrukcji. Grube, betonowe ściany i masywne stropy zapewnią najwyższy poziom bezpieczeństwa. Rune Grasdal dodaje, że mimo zastosowania takich ociężałych wizualnie rozwiązań, wnętrze będzie przytulne i w żadnym wypadku klaustrofobiczne. fot. Snøhetta Otwarcie planowane jest na początek 2019 roku. Planujecie się wybrać? Podzielcie się! Kliknij, aby ocenić ten post! [Całkowite: 5 Średnia: 5] .