45 poziom zaufania. Witam Panią, niedawno straciła Pani ważną i bliską sobie osobę a taka strata przynosi ból, smutek, poczucie winy, złość, rozpacz i wiele innych emocji związanych z przeżywaniem procesu żałoby. Ważne jest, żeby zadbała Pani o siebie, poszukała wsparcia w swoim otoczeniu oraz podjęła psychoterapię.
Dzisiaj rano zdechł mój 8 letni rottweiler mieszaniec. Od kilku dni nie miał apetytu, pragnienia, występowały biegunki i wymioty. Wczoraj 17. 03. 2011 byliśmy z nim u weterynarza, lekarz jednoznacznie nie stwierdził co dolega psu podejrzewał zatrucie. Cezar (nasz pies) dostał w kroplówce glukozę oraz do nawadniania płyn, antybiotyki, witaminę c. Wieczorem pies miał problemy z oddychaniem, ciężko oddychał, nie miał w ogóle sił. Niestety dzisiaj rano już nie żył. Co mogło być przyczyną nagłego zgonu zwierzaka tym bardziej ze nigdy nie chorował. W pierwszej chwili nasuwa się zatrucie, jednak pewność mogą państwo otrzymać jedynie decydując się na sekcję zwłok.
Sunia po otrzymaniu zastrzyku miała problem z zaśnięciem co zdziwiło lekarza. Przyszedł po kilku minutach w szoku, że dalej nie śpi. Za 2 godziny poinformowano mnie, że w czasie zszywania warstw skóry ustała akcja serca potem oddech. Pomimo reanimacji piesek zmarł. Dwa tygodnie temu wraz ze swoją 11-letnią suczką odwiedziłam weterynarza w celu zaszczepienia jej na wściekliznę. Zwróciłam uwagę na to, że z psem ostatnio dzieje się coś dziwnego, jest osłabiona i bez przerwy dyszy - nawet w chłodne dni. Pani weterynarz zbagatelizowała tą informację twierdząc, że najpierw ją zaszczepimy, a w domu psa należy obserwować i jak nic się nie zmieni to przyjść za tydzień. Po tygodniu zaczął się horror, pies dyszał coraz bardziej, nie był w stanie przejść 20m, nie mógł wejść/zejść po schodach, ślinotok, opadanie głowy, brak koordynacji ruchowej, rozjeżdżanie się łap, otępienie, brak kontroli nad oddawaniem moczu. Weterynarze badali psa i odsyłali do domu, twierdząc że badanie krwi, prześwietlenie klatki piersiowej, EKG na nic nie wskazują - wyniki były dobre - jedyne co ich zdziwiło to strasznie duża ilość leukocytów - stwierdzili, że to infekcja. Dostała zastrzyki przeciwbólowe i sterydy. Rano stan psa się pogorszył, nie mogła zejść po schodach, położyła się na dole, w pewnej chwili wstała, napięła wszystkie mięśnie i upadła, umarła w ciągu 3 sekund. Mam pytanie, czy zaszczepienie chorego psa na wściekliznę może być przyczyną jej śmierci? Szczepionka na wściekliznę zawiera toksyczny tiomersal, czy podanie go choremu psu, z obniżoną odpornością mogło doprowadzić do śmierci? Badania wykazały, że pies ma powiększoną wątrobę, w momencie kiedy pies był chory i miał obniżoną odporność, w jego organizm wszczepiono toksyny, rtęć, organizm bronił się przed toksynami, które atakowały różne narządy, broniła się również wątroba, stąd zmiany w jej wielkości, toksyny sparaliżowały rdzeń kręgowy stąd niedowład kończyn, trudności w poruszaniu się, natychmiastowa śmierć. Czy to jest możliwe? Na pewno szczepienie zwierzęcia wykazującego objawy chorobowe nie powinno się zdarzyć. Gdyby szczepionki miały takie działanie jak Pani opisała, nie byłyby dopuszczone do stosowania. Antygeny zawarte w szczepionce powodują mobilizację układu odpornościowego w tym kierunku, jeśli faktycznie toczyła się jakaś infekcja w organizmie, to układ odpornościowy został "podzielony" - musiał zająć się szczepionką i infekcją. Jak rozumiem, krew była badana kilka dni po szczepieniu, więc uważam, że w tym wypadku wzrost leukocytów nie jest niczym niezwykłym. Może przyczyna leży gdzieś indziej? Może była to niewydolność krążenia, może pies chorował na serce? Stąd te wszystkie objawy niedotlenienia i osłabienia? Powiększona wątroba może wskazywać na zastoinową niewydolność krążenia. Ale to oczywiście niepotwierdzone domysły, myślę że nie należy dalej tego roztrząsać i myśleć w tych kategoriach ponieważ będzie to napędzało smutek i żal w waszych sercach. Łączę wyrazy współczucia. 27-latek wyrzucił psa z drugiego piętra. Sąd: to nie okrucieństwo 27-latek przyznaje się do winy. Wyraża skruchę, zapewnia, że pies ma z nim dobrze, a to tylko nerwy. że śmierć Witam. Bardzo proszę o pilną pomoc. W poniedziałek moja półtora roczna suczka została oddana do weterynarza i poddana sterylizacji. Po zabiegu do dnia wczorajszego czuła się bardzo źle. Nie chciała jeść, pić, wyjść na dwór ani w ogóle się poruszać. Przed zabiegiem była zdrowym pełnym życia psem, miała wszystkie szczepienia, jadła dobrą karmę i miała jak w niebie. A wróciła całkiem odmieniona. Myśleliśmy, że to normalne po operacji musi dojść do siebie. Lekarz przepisał antybiotyk oraz kazał przemywać ranę kilka razy dziennie, suka miała też kołnierz aby nie dotykała rany. Po powrocie bardzo dziwnie się zachowywała. Miała odruchy wymiotne, bardzo szybki i płytki oddech. Niestety rano okazało się, że suczka nie żyje ! :( była godzina 5 rano a ona leżała już zimna i sztywna choć o 1 w nocy jeszcze zaglądałam do niej i żyła choć cały czas miał odruchy wymiotne, ale nie wymiotowała. :( wzięliśmy od razu psa do samochodu i natychmiast pojechaliśmy do weterynarza, który wykonywał jej zabieg. Reakcja lekarza bardzo nas zdenerwowała gdyż w ogóle się tym nie przejął i powiedział "tak czasem bywa" . Lecz ona była jak człowiek w naszej rodzinie i mamy do siebie straszny żal, że oddaliśmy ją na śmierć :( przecież psy od sterylizacji nie zdychają. W drodze do lekarza poleciała jej z pyska i nosa krew. Lekarz na miejscu rozciął ją by "sprawdzić rzekomą przyczynę zgonu ". Zauważył tam niby powiększone płuco. Lecz przecież nie od tego zdechła. Szukam informacji na internecie i stwierdzam, że pies może zdechnąć tylko i wyłącznie z winy nieporadności lekarza. Proszę pomóżcie mi udowodnić winę temu lekarzowi i wyjaśnijcie mi powód śmierci mojego kochanego psa :( z góry zaznaczam, iż suczka nie miała robionych żadnych badań przed zabiegiem. Życia jej to nie przywróci, ale nie mogę tego tak zostawić. Czekam na odpowiedź. Pomóżcie proszę. :( Jeśli chodzi o zażalenia na czynności lekarsko weterynaryjne to w Polsce zajmuje się tym Izba Lekarsko-Weterynaryjna. Najlepszym jednak sposobem na rozwiązanie tej sytuacji jest niestety szczera rozmowa z lek. wet. i polubowne załatwienie sprawy bo jak Pani wspomniała życia Waszej suczce to nie wróci. Jeśli lekarz weterynarii nie wyraża zgody na taką rozmowę, wtedy ewentualnie można zasięgnąć środków prawnych.
Niestety, pomoc przyszła zbyt późno, niedługo po przeprowadzonej interwencji Bobik przegrał walkę o życie. Nie oznacza to jednak, że jego pseudowłaściciel ucieknie przed wymiarem sprawiedliwości. Brakuje słów, by opisać okrucieństwo, z jakim potraktowano około 6-letniego psa rasy shar pei z Torunia.
Witam. Mój 5-letni York Shire Terrier miał kontuzję nogi, a mianowicie zerwał ścięgno i miał słabe czucie w prawej tylnej łapce. Weterynarz dał leki przeciwbólowe i powiedzial ze to tylne konczyny przestaja pracowac i dal jakies silne tabletki. Oczywiscie wydawalo mi sie ze to nie o to chodzi, ale zdalem sie na kompetencje weterynarza. Po kilku tygodniach pies zaczął wymiotować, myslalem ze to zwykle zatrucie pokarmowe, wiec przestałem podawac leki od weterynarza i podałem wegiel odpowiedni dla wagi mojego Yorka. Pies słabł i jego stan sie pogarszał więc pojechałem znów do tego samego weterynarza który stwierdził "niedowład konczyn tylnych". Okazalo sie pozniej ze przez za silne leki jego uklad pokarmowy przestał działać, czego skutkiem było pożegnanie się z życiem. Wiem że robienie scen nie przywróci życia mojego pupila, ale Lekarz wykazał się olbrzymią niekompetencją. Nie chce odszkodowań pieniężnych, ani satysfakcji z ukarania weterynarza, ale chce aby taka sytuacja się nie powtórzyła i żeby inni ludzie nie pożegnali się ze swoimi zwierzętami. Z góry dziękuję Quote
Amstaff, który zagryzł znajdującego się na smyczy i pod opieką swojego właściciela yorka, przyszedł do parku im. Tadeusza Kościuszki w Legionowie sam. Pies nie miał ani obroży i smyczy, ani też kagańca – przynajmniej tak wynika z relacji poszkodowanych przez niego osób. – Właścicielka psa pojawiła się po około 15 minutach Jeśli masz futrzanego przyjaciela, niewiele jest tak trudnych sytuacji jak poradzenie sobie z jego zwierzaka – to bardzo bolesny i trudny temat. Od pierwszego dnia, kiedy twój zwierzak wchodzi do twojego domu, staje się częścią rodziny. Nikt, kto nie miał nigdy ukochanego zwierzęcia wędrującego wraz z nim przez życie, nie może zrozumieć miłości, którą ta silna więź sprawia, że radzenie sobie, gdy nadejdzie śmierć zwierzaka, jest tak bardzo domowe staje się twoim najwierniejszym przyjacielem, powiernikiem i „ramieniem”, w które możesz płakać. Jednak podobnie jak wszystko w życiu, każde szczęście ma swój koniec – tak samo jest w przypadku szczęścia, które pochodzi z bliskiego związku z ukochanym ludzie decydują się na adopcję kolejnego zwierzaka wkrótce po tym strasznym przeżyciu, podczas gdy inni boją się powtórzyć to samo doświadczenie. Inni po prostu nie wierzą, że mogliby jeszcze kiedyś pokochać innego niedawno przeszedłeś utratę swojego drogiego zwierzaka? Sprawdź poniższe wskazówki, aby dowiedzieć się, co może dać ci pociechę, kiedy wyruszasz na ciemną ścieżkę zwierzaka – jak sobie z nią poradzićKiedy ukochany zwierzak ma umrzeć, tysiące pytań przechodzi przez nasze umysły. Przede wszystkim trzeba na nie odpowiedzieć, abyśmy mogli lepiej poradzić sobie z nadchodzącą śmiercią naszego wiernego przyjaciela. Rzućmy okiem na niektóre z tych pytań i sposób, w jaki możemy im Co wtedy poczuję?Możesz reagować na wiele sposobów na śmierć swojego zwierzaka. Na przykład:WyparcieNadal będziesz widział mordkę swojego zwierzaka w każdym zakątku domu, ponieważ nie jesteś w stanie w pełni zaakceptować faktu, że go już nie ma. Nie martw się i nie spiesz się. Stopniowo uczucie to zniknie i będziesz mógł zaakceptować rzeczywistość swojej że to była twoja wina, że może nie dbałeś wystarczająco o swojego zwierzaka. Jeśli śmierć była spowodowana stanem zdrowia, możesz martwić się, że nie zrobiłeś wystarczająco dużo, aby zorganizować mu nie obwiniaj się o coś co jest nieuniknione. Faktem jest, że zwierzęta, tak jak ludzie, umierają. Gdy nadchodzi ich czas. nic więcej nie można zrobić, aby to zmienić. Trzeba zaakceptować rzeczywistośćGniewMoże się nawet zdarzyć, że się złościsz, na przykład na swojego weterynarza, który opiekował się twoim zwierzakiem na końcu jego dni. Lub może wściekasz się na ruch drogowy, który opóźnił przyjazd do żadna z tych rzeczy nie dzieje się z twojej winy. Najprawdopodobniej, nawet przy innych okolicznościach, twoje zwierzę by Czy ten ból jest normalny?Tak, ból jest całkowicie normalny. Jak powiedzieliśmy już wcześniej, zwierzę staje się częścią rodziny, więc bardzo intensywnie odczuwamy stratę. Może niektórzy ludzie tego nie zrozumieją, ale nigdy nie powinieneś się wstydzić swojego bólu lub próbować go jest podstawowym sposobem radzenia sobie ze stratą i Kto może mnie pocieszyć?Pomyśl o tym, aby zwrócić się do kogoś z rodziny. Znajdź kogoś komu ufasz, lub przyjaciela, który jest także miłośnikiem zwierząt. Dobrym pomysłem może być znalezienie kogoś, kto już przeszedł przez śmierć zwierzęcia człowiek będzie w stanie zrozumieć twoje uczucia i będą współczuć twojej Jeśli mój zwierzak jest poddawany uśpieniu, czy powinienem tam być?Konieczność “uśpienia” zwierzęcia, aby zapobiec jego cierpieniu, może być nawet trudniejsza niż utrata go w wypadku lub z powodu starości. Być może twój zwierzak długo chorował i chcesz mu ulżyć w cierpieniu. Jednak niektórzy ludzie mocno wierzą, że bycie obecnym w końcowych chwilach twojego zwierzaka i trzymanie jego małej łapki, to ostateczny akt miłości i być obecny lub też nie. Prawdą jest, że tak jak każda osoba jest wyjątkowa -każdy związek jest wyjątkowy. Dlatego powinieneś pomyśleć o swoich nerwach. Zastanów się, jak byś się czuł w obu sytuacjach. Jeśli nie uważasz, że jesteś na to gotowy, nie idź. Twoje zwierzę i tak już wie, że je Co mam zrobić ze szczątkami mojego zwierzaka?To jest pytanie, które napełnia właściciela zwierzęcia lękiem. Niektórzy decydują się pochować swojego zwierzaka na podwórku, inni biorą je do kremacji i zatrzymują istnieją firmy, które oferują pogrzeby zwierząt domowych lub oddają prochy twojego zwierzaka w pięknej, dostosowanej urnie do wyboru. Od ciebie zależy wyłącznie to, którą opcję wybierzesz. Poproś o pomoc swojego Jak mogę wytłumaczyć śmierć zwierzaka moim dzieciom?To może być bardzo delikatny temat. Mówią, że uczciwość jest najlepszą polityką i bardzo się z tym zgadzamy. Jednak nadal ważne jest, aby być taktownym w sposobie wyjaśniania, dlaczego nie ma już waszego eufemistycznych słów, takich jak “odszedł”, może po prostu wzbudzić więcej pytań lub sprawić, że dzieci na próżno czekają, aż ich ukochany zwierzak Czy powinienem przyjąć innego zwierzaka?To jest trudne pytanie i tylko ty możesz na nie odpowiedzieć. Zalecamy jednak, abyś pozwolił żeby trochę czasu upłynęło od czasu gdy przydarzyła ci się śmierć zwierzaka. To pomoże rozproszyć pierwszą i najbardziej intensywną falę ten sposób będziesz mógł zaoferować swojemu nowemu futrzanemu przyjacielowi bardziej stabilny dom, w którym jest dużo miłości do zaoferowania.
Schorowana, cierpiąca, porzucona w piwnicy, by tam w samotności wydała ostatnie tchnienie. Właściciel miał stwierdzić, iż szkoda mu pieniędzy na leczenie. Suczka w stanie agonalnym została odebrana przez rybnicką fundację Pet Patrol i przewieziona do weterynarza. Nie udało się jej uratować. Dziś (23.02.) wolontariusze w asyście policji kolejny raz odwiedzili posesję skąd
Na fanpage’u weterynarza Przemysława Łuczaka z Egzoovet ukazał się post dotyczący niezwykle kontrowersyjnego tematu. W tekście tym weterynarz (nominowany zresztą do nagrody Serce dla Zwierząt w zeszłym roku) odmawia pomocy zwierzętom, których opiekunowie nie dadzą rady ponieść kosztów drogiego leczenia. A przecież zawód ten powinien być wykonywany przez osoby z powołaniem, które stawiają dobro zwierząt ponad wszystko! O co więc chodzi? Dlaczego weterynarze odmawiają ratowania umierającego psa? Czy dla nich liczy się tylko kasa? „Dali suczce mojej znajomej umrzeć w męczarniach” Wszystko zaczęło się od innego postu zamieszczonego na Facebooku. Fanpage Spotted: Skarżysko-Kamienna umieścił wpis swojego fana. Uwaga! Dziękuję weterynarzom ze Sakrżyska i okolic, którzy dali suczce mojej znajomej umrzeć w męczarniach. Z powodu braku pieniędzy, bo to młoda osoba, została poinformowana, że musi zapłacić kosmiczną sumę i bez tego nie pomogą. Widać, jak bardzo weterynarzom „miłośnikom zwierząt” zależy na dobru psa. Suczka nie mogła urodzić reszty piesków i po prostu zdechła. Można by okazać trochę skruchy, ale pieniądze są ważniejsze – czytamy na Spotted: Skarżysko-Kamienna. Opisany przez spotterkę przypadek naprawdę mrozi krew w żyłach. Suczka umarła tylko dlatego, że weterynarz odmówił udzielenia jej pomocy bez opłaty. Wygląda więc na to, że dla niego pieniądze były ważniejsze niż życie bezbronnego zwierzęcia. A właścicielka była młoda i niezbyt majętna. Co tu się dziwić – kogo w tych ciężkich czasach stać na tak drogą operację? Z czyjej winy umarła suczka? Na ten właśnie wpis zareagował weterynarz Przemysław Łuczak. Skomentował to tak: Post weterynarza spotkał się ze zrozumieniem internautów. Niemal wszyscy komentujący rozumieją, że weterynarze odmawiają leczenia psów za darmo, bo muszą się z czegoś utrzymać. Komentujący twierdzą też, że śmierć suczki opisanej na Spotted: Skarżysko-Kamienna nie była winą rzekomo bezdusznych weterynarzy. Odpowiedzialność za tę sytuację ponosi wyłącznie opiekunka, która nie wysterylizowała psiaka i nie pomyślała, że opieka nad zwierzęciem wymaga pieniędzy. Jeśli nie jest się w stanie pokryć kosztów leczenia zwierzęcia to może należałoby się zastanowić czy jest się odpowiednim opiekunem dla niego. Nie masz pieniędzy na utrzymanie zwierzaka – nie bierz go do siebie. A tym bardziej się ich nie rozmnaża. Weterynarz jest przedsiębiorcą jak każdy inny, też ma czynsz, lokal, zus, podatki. Sprawa prosta ale niestety wśród Polaków istnieje przekonanie że istnieje jakiś NFZ weterynaryjny. Głupotą jest pozorne branie na siebie odpowiedzialności za zwierzę a potem brak pieniędzy na jego żywienie, leczenie czy behawiorystę jeśli sprawia jakiś problem – uważa jedna z komentujących. Wiele osób marzących o posiadaniu psa wciąż nie zdaje sobie sprawy, z jak wielką odpowiedzialnością wiąże się opieka nad czworonogiem. Nie mają także świadomości, ile w rzeczywistości kosztuje utrzymanie i leczenie takiego zwierzaka. Mając w domu psiaka, musimy się liczyć z tym, że w każdej chwili nasz pupil może zachorować! Dlaczego weterynarze odmawiają leczenia psów za darmo? Okazuje się, że takie sytuacje spotykają weterynarzy na co dzień. Dotyczą nie tylko samych kosztów leczenia czworonoga. Opiekunowie zwierząt wymagają nieraz, by pracownik lecznicy poświęcił swoje codzienne, także rodzinne obowiązki… Pracowałam kiedyś w lecznicy, w której weterynarze byli na dyżurach pojedynczo – klinika w małym miasteczku, więc to wystarczało. Akurat tego dnia pracowała koleżanka, ja miałam wolne. o do gabinetu wbiegła kobieta z psem na rękach. To był jej pies – chwilę wcześniej potrąciła go samochodem na własnym podwórku, wjeżdżając do garażu. Koleżanka powiedziała jej, że za 10 minut kończy pracę i zamyka, a psa trzeba prześwietlić, ustalić, czy ma jakieś obrażenia wewnętrzne. Na to wszystko potrzeba czasu. Zaproponowała pani, by pojechała do zaprzyjaźnionej lecznicy (w sąsiednim miasteczku) i sama od razu zadzwoniła tam, by zapowiedzieć pilnego pacjenta z wypadku. Kobieta zrobiła jej ogromną awanturę, groziła sądem, wyrzucała, że jest weterynarzem bez serca, że nie ma powołania i że nigdy więcej już tu nie przyjdzie. Koleżanka, roztrzęsiona, wyszła chwilę po 18 i pędem pojechała do przedszkola po córkę, którą sama wychowuje, by zdążyć przed zamknięciem placówki. Czy zrobiła coś nie tak? Oczywiście, że my, weterynarze, kochamy zwierzęta, dlatego wybraliśmy taką pracę, ale mamy też życie prywatne. Naszymi dziećmi nikt inny się nie zajmie i powołanie niewiele ma tutaj do rzeczy – opowiada nam lekarz weterynarii z warszawskiej lecznicy. Konieczność pogodzenia pracy, obowiązków domowych i zarabiania na życie nie jest łatwe. Szczególnie, jeśli doda się do tego obserwowane na co dzień ogromne cierpienie zwierząt, których nie da się uratować! Goryczy dodaje także fakt, że wiele czworonogów cierpi z winy swoich opiekunów, którzy zaniedbali pupila… „Co 5 lekarz weterynarii planował samobójstwo” Okazuje się, że stres, przemęczenie, wysokie oczekiwania ze strony opiekunów i bliskie obcowanie z cierpieniem zwierząt odbija się na zdrowiu psychicznym lekarzy weterynarii. Z badań przeprowadzonych w Polsce wynika, że już co 5 lekarz weterynarii planował samobójstwo, a 4% badanych ma myśli samobójcze. Wielu z nas żyje pracą — nocne dyżury, powroty do domu grubo po godzinach pracy, gdy reszta rodziny dawno już śpi, odgrzewana szybka kolacja jedzona nad książkami weterynaryjnymi i rano do pracy — to nasza codzienność. Nie damy rady wydłużyć doby, a pacjenci nas potrzebują. A przecież mamy, tak samo jak inni — mężów/żony, dzieci, zwierzaki, oraz inne swoje pasje. Nasza praca jest pracą jak każda inna — poza ogromną pasją, jest źródłem dochodu dla nas i naszych rodzin. Trudno pogodzić jedno z drugim, a gdy dojdzie do tego frustracja i bezlitosna fala hejtu wylewana przez niektórych, łatwo o załamanie nerwowe. A przecież cierpienie zwierząt (często spowodowane przez człowieka), z którym spotykamy się na co dzień, również nie jest dla nas obojętne! Niestety wielu Opiekunów obwinia nas za wiele rzeczy: od śmierci i cierpienia zwierzaków, poprzez wysokie ceny, kończąc na czekaniu w kolejce – czytamy w poście opublikowanym na fanpage warszawskiej weterynarzy słyszy także codziennie wyzwiska i pogróżki ze strony opiekunów zwierząt. Jest to problem, z którym mierzą się wszyscy lekarze weterynarii na całym świecie. Dlatego jeśli oburzamy się na to, że weterynarze odmawiają leczenia zwierząt za darmo, pomyślmy o tym, że oni też są zwykłymi ludźmi, takimi samymi jak my. Wybrali tylko zawód weterynarza, ale nie mają obowiązku wykonywać go przez całą dobę. Udzielać się charytatywnie, na przykład lecząc potrzebujące zwierzęta za darmo, mogą po godzinach, w ramach wolontariatu, jeśli chcą. Ale przecież nie muszą. Pamiętajmy o tym!Podziel się tym artykułem:Aleksandra ProchockaSpecjalista do spraw żywienia psów, zoopsycholog, wolontariusz w Schronisku na Paluchu. Absolwentka studiów magisterskich na Wydziale Nauk o Zwierzętach, SGGW. Assistance dla zwierząt domowych. Ubezpieczenie OC w życiu prywatnym wraz z assistance dla zwierząt domowych. Nas oczywiście najbardziej interesuje pierwszy wariant. Tutaj suma ubezpieczenia wynosi zaledwie 1000 złotych i do takiej kwoty będą pokrywane ewentualne koszty w ramach jednego zdarzenia. Ostatnio jest to temat dla mnie bardzo ważny, ale zarazem i trudny. Przyznam, że kiedy ponad rok temu jadąc pociągiem do Warszawy pisałam swój pierwszy wpis o błędzie medycznym lekarza weterynarii nie sądziłam, że pociągnie on za sobą taką lawinę zdarzeń. Niestety wszystko zaczęło się również od wielkiej tragedii mojej koleżanki i jej psa. Nim zaczniecie czytać dalej koniecznie musicie wrócić do tego wpisu – Błąd w sztuce lekarskiej – odpowiedzialność lekarza weterynarii oraz Rażący błąd weterynarza – co można zrobić Te dwa wpisy umożliwiły mi udzielenie wywiadu dla portalu jak również i występ w programie Pytanie na Śniadanie – Trochę prywaty – wywiad dla portalu oraz Dla dociekliwych – całość mojego występu w programie Pytanie na Śniadanie 🙂 Nie mogę również pomijać, że od tego wpisu powstał również blog dla lekarzy weterynarii – oraz przeprowadziłam swoje pierwsze szkolenie dla branży weterynaryjnej z zakresu odpowiedzialności odszkodowawczej oraz zawodowej. Tak, moi drodzy, jeden wpis może wiele zmienić w życiu zawodowym. Zmienił on również i tyle, że co raz to więcej osób zgłasza się di mnie po poradę z zakresu prawa weterynaryjnego z wyszczególnieniem zagadnienia błędu w sztuce. Dlaczego o tym piszę?? A to dlatego, że wcześniejsze wpisy nie ukazują zasad odpowiedzialności odszkodowawczej, która w niniejszej sprawie jest najistotniejsza! Odpowiedzialność odszkodowawcza Myślę, że wszyscy tutaj obecni traktują swoje zwierzęta jak członków rodziny. Ich stracie czy też naruszeniu zdrowia zawsze towarzyszą emocje, a często skrajne emocje. Pamiętajcie, że ja jako wasz pełnomocnik jestem pewnego rodzaju buforem pomiędzy waszymi wyobrażeniami i emocjami a twardymi przepisami prawa. Odpowiedzialność odszkodowawcza, o której mówimy przy popełnieniu błędu w sztuce medycznej przez lekarza weterynarii, oparta jest o art. 415 kodeksu cywilnego – „Kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia.” Do psa w ujęciu prawnym zastosowanie mają odpowiednio przepisy jak o rzeczach. Nawet tak szeroko komentowana zmiana do ustawy o ochranie zwierząt nie zmienia tego statutu. Dlaczego to jest tak ważne? Ponieważ determinuje nam zasady odpowiedzialności odszkodowawczej. Szkoda na zwierzęciu definiowana będzie jako szkoda w majątku a nie szkoda na osobie. Wysokość odszkodowania Jest to jedna z najcięższych kwestii związanych z odpowiedzialnością odszkodowawczą. Pamiętajcie również, że lekarz weterynarii posiada obowiązkowe OC, z którego wypłacane jest ewentualne odszkodowanie. Ostatnimi czasy spotkałam się z kilkoma ekstremalnymi przypadkami związanymi z roszczeniami odszkodowawczymi. W jednej ze spraw osoba, która utraciła dwa zwierzęta hodowlane domagała się odszkodowania od kliniki w wysokości przekraczającej 60 tys. zł. W kolejnej sprawie osoba posiadająca dorosłego psa, który nigdy nie uczestniczył w wystawie domagała się od kliniki za rzekomy błąd kwoty ponad 30 tys. zł Spotkałam się również z sytuacjami gdzie roszczenia przekraczały kwoty 100 tys. zł. Bardzo ważne – są to wyłącznie wysokości odszkodowań z jakimi się spotkałam w zakresie żądań klientów a nie są to kwoty zasądzone przez sąd!! Nie wiem czy śledziliście kiedykolwiek jak wyglądają kwestie wysokości odszkodowania za błąd w sztuce medycznej w przypadku ludzi. Często kwoty wskazane powyżej są niższe, a co dopiero w przypadku zwierząt! Nim wyliczycie jakie przysługuje wam odszkodowanie powinniście znać kilka zasad prawnych obowiązujących w postępowaniu odszkodowawczym: wykazanie związku przyczynowo-skutkowego, wykazanie istnienia błędu w sztuce, wykazanie poniesienia szkody, wykazanie zasadności odszkodowania, wykazanie zasadności wysokości odszkodowania. Wszystkie te 5 wymienionych podpunktów zobowiązany jest wykazać podmiot, który dochodzi roszczenia, czyli zazwyczaj właściciel zwierzęcia. W skład odszkodowania może wchodzić: koszty leczenia, rehabilitacji itp. utracone korzyści – czyli utracona wartość hodowlana, brak przyszłych miotów. Każdą z powyższych kwot należy wykazać za pomocą stosowanego materiału dowodowego. Przy kosztach leczenia nie będzie to nastręczało większych problemów. Jak jednak z wartością hodowlaną i utraconymi korzyściami? Tutaj jednak może być już znaczny problem. Okoliczności te należy udowodnić a nie tylko i wyłącznie napisać, że suka/pies nie będzie miał już potomstwa. W sprawach z zakresu odszkodowań powoływany jest biegły, który ustala sporne wartości. Na zakończenie – sprawy o odszkodowanie są jednymi z najtrudniejszych spraw sądowych! **** Miłego weekendu wam życzę 🙂 W czym mogę Ci pomóc? Agnieszka Łyp-Chmielewska Witam, brak mi słów na to co opisać co sie stało.. kilka dni temu mój sąsiad zamordował z zimna krwia mojego 2 letniego psa rasy syberian husky, zrobił to ponieważ ten zadusił mu 3 kury, nie chce zeby to przeszlo skubancowi bez zadnych konsekwencji tym bardziej ze to juz 3 pies jakiego zabil widl wsteczŚmierć PsaMoże po przeczytaniu tego mądrego tekstu będzie Wam odrobinę łatwiej... Zawsze kiedy przychodzi ten dzień, w którym Twój przyjaciel spogląda Ci w oczy po raz ostatni i nawet Twoja miłość, chociażby była najsilniejsza nie jest w stanie tego zmienić... Śmierć psa .. Każdy właściciel psa wcześniej czy później zetknie się z problemem śmierci ulubieńca oraz jej konsekwencjami. Niestety, życie psa jest dużo krótsze od ludzkiego, przeciętnie około 15 lat; rzadko udaje im się dożyć wieku 18- 20 lat. Psy rasowe żyją z reguły krócej niż kundle a wszystkie zaś o wiele za krótko w stosunku do naszych potrzeb, natomiast wystarczająco długo, żeby wytworzyć trwałą więź, wystarczająco mocną, aby ich odejście uczynić prawdziwą torturą. Szczególnie bolesny jest fakt, że zazwyczaj trzymamy psa od szczenięcia; jesteśmy świadkami jak rośnie i dojrzewa, jak z naszą pomocą odkrywa świat i swoje w nim miejsce. Przeżywamy niemal te same problemy co z dziećmi, bo a to ząbkowanie, a to za słaby apetyt/za dobry apetyt, tu oparzył nos, tu kuleje, bo ktoś mu nastąpił na łapę, tu pogryzł skarpety pana lub- gdy jakaś gapa zapomniała zamknąć szafkę w przedpokoju - ostrzył sobie zęby na butach, z niewiadomych powodów wybierając same lewe, za to z dziesięciu różnych par. I tak, jak przywiązujemy się do własnych dzieci, tak samo przywiązujemy się do szczenięcia, które stosunkowo szybko wyrasta na dorosłego psa, będącego pełnoprawnym członkiem rodziny, a jego potrzeby traktowane są tak samo, jak każdego innego domownika. Dostosowujemy harmonogram dnia ,,bo z psem trzeba wyjść, wcześniej wracamy z imprez, żeby nie był sam w domu, planując urlop przede wszystkim sprawdzamy, czy w danym miejscu akceptują psy. Wszystko układa się dobrze, aż pewnego dnia zauważamy, że nasz czworonożny towarzysz nie jest taki, jak był do tej pory, że coś się zmienia. Staje się mniej energiczny, bardziej leniwy, dużo śpi i tak jakby miał kłopoty z linieniem, bo coraz więcej sierści zostaje na meblach i dywanach. I dopiero widok siwizny na psim pysku uzmysławia nam, że nasz pupil nie jest już nastolatkiem, a raczej jest- ale w sensie dosłownym, czyli w przeliczeniu na psi wiek to już staruszek. Jego lenistwo i wygodnictwo to efekt typowych chorób wieku starczego: reumatyzmu, niewydolności serca, zaburzeń trawiennych. Nagle zaczynamy zdawać sobie sprawę z przerażającego faktu, że nasz pies nie będzie z nami ,,na zawsze". Nasz pierwszy odruch to bunt: nie, to niemożliwe, pewnie mu coś zaszkodziło, on nie jest jeszcze taki stary. Prowadzimy psa do weterynarza i podejrzenie staje się faktem. Lekarz wylicza długą listę psich dolegliwości, dodając podejrzane zgrubienie wokół wątroby, sugerujące zmiany nowotworowe. Na koniec słyszymy: ,, Cóż, sądzę, że najlepszym rozwiązaniem byłoby uśpienie go". Na rozpaczliwy protest, że może jest jakiś sposób, może zastrzyki, może operacja... słyszymy krótkie: ,,to nie ma sensu". Konieczna jest tutaj mała dygresja: to, w jaki sposób lekarz zakomunikuje nam nieraz dramatyczną informację o stanie zdrowia psa i sugestię o ewentualnym uśpieniu, zależy wyłącznie od jego wrażliwości i nie ma nic wspólnego kompetencjami. Większość weterynarzy zakłada, że ich zadaniem jest dbałość o zwierzęta, a właściciele sami mają sobie radzić. A beznamiętna propozycja uśpienia nie wynika z jego obojętności ale z wiedzy i doświadczenia, które mówią mu, że w danym przypadku byłoby to tylko odwlekanie nieuniknionego i niepotrzebne przedłużanie cierpień zarówno psa jak i jego opiekuna. Ponadto weterynarze zdają sobie sprawę, że wiele osób nie zdobędzie się na odwagę, żeby przyprowadzić psa specjalnie do uśpienia i kierując się wyrzutami sumienia, litością, fałszywą nadzieją ,,bo przecież on tak bardzo nie piszczy, więc chyba go nie boli"- przedłużają agonię zwierzęcia. Każdy chciałby, aby ci, których kocha, żyli wiecznie, a jeżeli muszą umrzeć- to niech to będzie lekka, bezbolesna śmierć: ot, położył się, zasnął i już nie obudził. Rzeczywistość jest jednak znacznie bardziej okrutna, zwłaszcza jeśli chodzi o zwierzęta domowe. Żyją one znacznie dłużej, niż w warunkach naturalnych, a to oznacza, że wydłużył im się okres starości. Natura nie przystosowała zwierząt do znoszenia cierpień wieku starczego, dając im w zamian drapieżniki i surowy klimat. W warunkach domowych, gdy pożywienie i schronienie nie stanowią problemu, na pierwszy plan wysuwa się ucieczka od chorób, które nieodłącznie towarzyszą starości. W czasach współczesnych rzadko zdarza się, żeby ktoś umarł po prostu ze starości, zwykle towarzyszy temu szereg tzw. chorób cywilizacyjnych; dotyczy to również psów, zwłaszcza ,,miejskich". Wraz ze starczym spadkiem odporności słabnie serce, odzywają się skatowane spalinami płuca, nerki przefiltrowały już tyle chloru, fluoru, kamienia i innych zanieczyszczeń, że usypałby z nich piramidę, a wątroba dawno zgromadziła cały układ okresowy pierwiastków, z metalami ciężkimi na czele. Jeśli dołożyć do tego częste schorzenia nowotworowe i alergiczne, uzyskujemy obraz daleki od złotej jesieni psiego żywota. Decyzja o uśpieniu jest bardzo trudna. Oczywiście, nie ma takiej potrzeby, jeśli pies nie cierpi (pamiętajmy jednak, że cierpieć a okazywać cierpienie to dwie różne rzeczy). Podstawową wskazówką jest jego samopoczucie. Jeśli pies nadal próbuje aktywnie uczestniczyć w ,,życiu rodzinnym" wystarczy mu staranna opieka i drobne udogodnienia, typu dodatkowy stopień przy ulubionym fotelu. Jeśli natomiast zaczyna odizolowywać się od otoczenia, zaszywa się na swym legowisku, przestaje reagować na obcych czy zaproszenie na spacer- jest to już sygnał, że musimy ponownie odwiedzić weterynarza a dla naszego towarzysza będzie to prawdopodobnie ostatnia wizyta. Zaczynamy rozpaczliwie szukać wymówek, żeby jej uniknąć. Dręczą nas wyrzuty sumienia i poczucie winy, bo to niemal jak zdrada i morderstwo za jednym zamachem. Dochodzi do tego strach, że pies przeczuje własną śmierć i co sobie o nas pomyśli w ostatnich chwilach życia. Przypominają się zasłyszane opowieści, jak to psy wyły i próbowały uciekać od weterynarza i jak strasznie cierpiały przy uśmiercaniu. Dla niektórych usypianie psów jest równoznaczne z eutanazją ludzi i widzą tu dylemat natury moralnej. Ale najgorsza jest myśl: ,,Przecież będę musiał przy tym być! Ja tego nie zniosę! Nie mogę patrzeć, jak on umiera!" O ile nie ma możliwości, żeby pomóc właścicielowi psa, właściciel może pomóc swemu psu. Pierwsza rzecz, to pozbycie się poczucia winy. Nie usypiamy psa dla naszego widzimisię; robimy to wtedy, gdy pies cierpi i nie ma innej możliwości, żeby oszczędzić mu dalszego bólu. Odpowiedzialność za zwierzę nakłada na opiekuna konieczność podejmowania nieraz trudnych decyzji ale jest to regulowane przepisami prawnymi, a te stanowią jasno, że gdy stan zwierzęcia nie rokuje nadziei na poprawę, właściciel ma obowiązek podjąć wszelkie działania zmierzające do skrócenia jego cierpień. Pies nie przeczuwa własnej śmierci, on tylko rozpoznaje nasz lęk i frustrację i na te uczucia reaguje. Jeżeli wiemy, że nasza decyzja jest słuszna, pies również nie okaże strachu. Sam zabieg - przeprowadzony z odpowiednią ilością środka usypiającego - nie jest bolesny i pies zasypia spokojnie z łbem na kolanach właściciela, który dopiero po dłuższej chwili orientuje się, że jego czworonożny przyjaciel biega już po Ostatniej Łące. Śmierć kończy cierpienia psa ale dla jego właściciela rozpoczyna się długi i bolesny proces akceptacji straty i powrotu do normalnego życia. Nie ma różnicy, czy pożegnaliśmy bliskiego człowieka czy zwierzę- żal jest ten sam i tylko jego nasilenie zależy od siły wytworzonych między nami więzi. Wiele osób wstydzi się przyznać, że większym wstrząsem była dla nich śmierć domowego ulubieńca niż kochanego, ale rzadko widywanego krewnego. Tymczasem jest to reakcja jak najbardziej naturalna- jeśli nie mamy kogoś na co dzień, jego odejście nie burzy porządku naszego świata. Żal po stracie bliskiego przyjaciela (obojętnie, dwu- czy czworonożnego) przybiera różne formy, ale zawsze można wyróżnić kilka następujących po sobie etapów. - szok - gwałtowna reakcja, następująca natychmiast po stracie; nie wierzymy w to, co się stało. Nawet jeśli byliśmy przygotowani (starość, choroba), jeśli byliśmy obecni, gdy weterynarz uwalniał go od cierpień - patrząc na martwe ciało naszego psa, nie wierzymy, że to już koniec. Dużo gorzej, gdy śmierć nastąpiła nagle, np. wskutek wypadku lub gwałtownej choroby. Początkowo nie dopuszczamy do siebie informacji, że to się mogło przydarzyć, a gdy powoli zacznie to do nas docierać, następuje etap drugi: - gniew - to stadium żalu, trudne do opanowania, zwłaszcza gdy pies śmierć psa była przypadkowa; wyładowujemy frustracji poprzez irracjonalną złość do wszystkich o wszystko. Największe pretensje mamy do tych, których psy żyją i cieszą się dobrym zdrowiem. Po wybuchachu gniewu przychodzi kolej na trzeci etap żalu: - izolacja i zrozumienie - wyczerpanie atakami złości daje o sobie znać i szukamy odosobnienia, zwykle w poczuciu wyobcowania, niezrozumienia przez otoczenie. Powoli dociera do nas, że cokolwiek byśmy nie zrobili- nic nie zmieni tego, co się stało. Nie ma sensu oczekiwać, że jakimś magicznym sposobem czas się cofnie i usłyszymy w nocy znajomy stukot pazurów po posadzce i węszenie pod drzwiami sypialni. Psa już nie ma i nigdy nie wróci. Gdy w końcu dociera do nas prawda o definitywnym rozstaniu z pupilem, rozpoczyna się najtrudniejszy etap: - poczucie winy - podczas gdy gniew skierowany był przeciw całemu światu, tym razem obwiniamy siebie. Zaczyna się katowanie ,,gdybaniem": ,,gdybym wcześniej zauważył, że jest chory..., gdybym poszedł do drugiego weterynarza..., gdybym nie spuścił go ze smyczy przy ruchliwej drodze...". Prawdziwe katusze przeżywają właściciele, którzy usypiali swoje psy- wszystkie wcześniejsze wątpliwości wracają z podwojoną siłą. I chociaż po krótszym lub dłuższym czasie uzmysłowimy sobie, że zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy, nie uchroni to nas przed kolejnym etapem: - depresja - w tym stadium jesteśmy już pogodzeni z naszą stratą ale nie z naszym bólem. Zapada twarda decyzja ,,nigdy więcej żadnego psa, drugi raz tego nie zniosę". Ból stopniowo przycicha, by co jakiś czas odezwać się gwałtownie, gdy podczas wiosennych porządków natkniemy się na jakieś zapomniane psie zabawki czy zapas kości, przemyślnie poutykanych w zakamarkach szaf. Przychodzi jednak czas, gdy zaczynamy tęsknić do normalnego życia. ,,Normalnego"- czyli do spacerów przy każdej pogodzie; do radosnych powitań, niezależnie od naszego humoru; do wdzięcznego słuchacza, który nigdy nie sprzeciwia się naszym osądom a przede wszystkim do jedynego w świecie, psiego spojrzenia i jego absolutnej, bezwarunkowej miłości. Znaczy to, że doszliśmy do ostatniego już etapu żałoby: - akceptacja - to pogodzenie się z nierozłącznością życia i śmierci. Albo kochamy i ryzykujemy cierpienie albo nie kochamy wcale. W tym przypadku ceną za psie uczucie jest ból, jaki odczuwamy po jego stracie. Nie ma żadnych reguł, jak długo człowiek cierpi i ile powinny trwać poszczególne etapy. Jedno jest pewne: taktowne, przyjacielskie wsparcie może pomóc przetrwać najgorszy okres rozpaczy, a właśnie o nie jest najtrudniej. Propozycja prezentu w postaci nowego psa jest równie delikatna co swaty do wdowy podczas pogrzebu męża. Ktoś wyraził się dosadnie, że w naszym kraju lepiej jest stracić kochankę niż psa- bo za kochanką to chociaż można popłakać. Dziecko, owszem, ma prawo się mazać- od tego jest dzieciak; stara panna również, bo wiadomo, dziwaczka i histeryczka. Ale żeby dorosły chłop jakieś brewerie wyprawiał z powodu psa? Nienormalny czy co? A niech se kupi drugiego i po krzyku. Trzeba przyznać, że na zrozumienie ze strony otoczenia mało kto może liczyć. W Stanach Zjednoczonych, które przodują pod względem różnorodności grup samopomocy, zorganizowane są specjalne wolontariaty telefoniczne dla ludzi, którzy stracili swoich pupili. My chyba na to jeszcze długo poczekamy. Na razie możemy liczyć na zniecierpliwione zdziwienie, że ,,tyle hałasu o starego psa, gdy w kraju bieda i bezrobocie". Pozostaje więc wsparcie innych ,,psiarzy", z których część ma już te doświadczenia za sobą. I chociaż rzadko przyznają się do własnych uczuć, wiedzą jak dotkliwie boli taka strata. Nie mamy wielkiego wpływu na to, jak długie będzie życie naszych ulubieńców, ale tylko od nas zależy jak bardzo będzie ono szczęśliwe ! ! ! Autor: Tekst autorstwa dr Ewy Walkowicz Źródło: znalezione w sieciDodał: malawaszka, dnia: | Aktualizacja: Sznaucery do adopcji - Artykuły - Śmierć Psa Pies u weterynarza śmierć, życie, śmierć. Właścicielom uśpionego psa zależało na potwierdzeniu obecności nowotworu w badaniu sekcyjnym. Natalia przeniosła psa na stół i Śmierci psa niestety nie da się uniknąć. Do straty tej musi kiedyś dojść, czego trzeba mieć świadomość, decydując się na przygarnięcie zwierzaka. Jego odejście będzie z pewnością bardzo trudną sytuacją. Warto mieć wtedy wsparcie bliskich, a w razie konieczności skorzystać z pomocy osób mocno przywiązuje się do swoich czworonożnych towarzyszy. Nie powinno zatem nikogo dziwić, że rozstanie z nimi wywołuje skrajne emocje, zwłaszcza jeśli nastąpiło nagle. Mimo odczuwanego smutku i tęsknoty należy zadbać o pochówek dla psa. Sprawdź, co można zrobić z ciałem zwierzęcia po śmierci. Śmierć psa to bardzo trudna sytuacja dla ludzi, którzy nawiązali z czworonogiem silną więź. Utrata psa, który postrzegany jest jako pełnoprawny członek rodziny, będzie ogromnym ciosem, napawającym silnym poczuciem straty. Jest to w zupełności normalne i opiera się na tym samym mechanizmie, co w przypadku straty kogoś bliskiego. Nie powinno się wzbraniać od żałoby po psie. Doświadczane w jej czasie uczucia (tęsknota, żal, złość, płacz) świadczą o tym, jak ważne było zwierzę i że będzie go brakowało. W tym czasie zazwyczaj przywołuje się w pamięci wspólne chwile, ogląda zdjęcia i filmy czy rozmawia z bliskimi o pupilu. Wzajemne wsparcie członków rodziny jest nieocenione w procesie godzenia się ze są zdania, że aby lepiej znieść żałobę po śmierci psa, warto zawczasu mentalnie przygotować się na pożegnanie. Być może okaże się to pomocne w przypadku zwierząt umierających ze starości lub w wyniku przewlekłej choroby, kiedy ma się świadomość nieuniknionego. Nie jest jednak możliwe w sytuacji utraty czworonożnego przyjaciela na skutek nagłego wypadku czy szybko przebiegającej choroby. Nie każdy człowiek jest w stanie uporać się z odejściem czworonoga na własną rękę. Ludzie doświadczający traumy po śmierci psa lub zmagający się w jej wyniku z depresją powinni zgłosić się po pomoc do specjalisty. Najlepiej skorzystać z usług psychologa. Tak, jak w przypadku każdej straty, tak i po śmierci psa sprawdza się powiedzenie, że czas leczy rany. Nie należy obawiać się przygarnięcia do domu nowego zwierzaka. Nie bierze się go przecież po to, by zastąpił wcześniejszego, a celem nawiązania nowej relacji. Objawy zbliżającej się śmierci u psa Stan poprzedzający śmierć zwierzęcia określany jest jako agonia. Podczas niego dochodzi do stopniowego zaniku funkcji życiowych organizmu. Postępuje upośledzenie pracy wszystkich układów i utrata świadomości. W tym czasie opiekunowie powinni zapewnić zwierzęciu należyte warunki – spokojne, ciche i wygodne miejsce. Jest to też moment na pożegnanie się z nim, które sprawia, że niektórzy lepiej radzą sobie z przytłaczającymi emocjami po jego czym rozpoznać, że zbliża się śmierć czworonoga? Często spotkać się można z poglądem głoszącym, że psy przeczuwają, że przychodzi ich czas. Wówczas same znajdują miejsce, w którym chcą odejść, i w żaden sposób nie można ich z niego ruszyć. Jeśli chodzi o objawy, to na zbliżający się zgon zwierzęcia wskazują brak sił, problemy z poruszaniem się, brak apetytu, trudności z utrzymaniem równowagi, niekontrolowane wypróżnienia, wymioty, problemy ze wzrokiem, agresja lub psi opiekunowie, widząc, jak zwierzę bardzo się męczy, decydują się na przeprowadzenie eutanazji. Uśpienie psa zaoszczędzi mu cierpienia. Lekarz weterynarii zezwala na nie wyłącznie w sytuacjach, kiedy ma pewność, że zwierzę jest nieuleczalnie chore bądź w wyniku wypadku odniosło bardzo silne obrażenia. Do uśpienia psa dochodzi wskutek podania barbituranów, które znane są z działania nasennego, uspokajającego, przeciwdrgawkowego. Powodują wyłączenie kory mózgowej, bezdech i ustanie pracy serca. Cmentarze dla zwierząt i inne formy postępowania z ciałem Mimo iż powszechną praktyką okazuje się pochowanie psa na podwórku, ogródku działkowym czy w lesie, to jest ono prawnie zabronione. Jeśli psi opiekun zostanie przyłapany na takim działaniu lub ktoś złoży na niego donos, powinien się liczyć nie tylko z karą grzywny, ale też z koniecznością wykopania zwierzęcia i poddania go utylizacji, czyli spaleniu. Aby przeprowadzić utylizację, należy skontaktować się z podmiotem zajmującym się w gminie taką działalnością, po czym dostarczyć tam ciało zwierzęcia. Odpłatność wynosi zazwyczaj kilkadziesiąt złotych. Ewentualnie obowiązki te można pozostawić do realizacji weterynarzowi. Niektóre kliniki dysponują piecami do kremacji zwierzęcych zwłok, lecz koszty utylizacji w nich są zazwyczaj większe. W Polsce coraz częściej powstają cmentarze dla zwierząt. Aby umieścić w nich ciało zwierzęcia, należy skontaktować się z podmiotem prowadzącym, który wskazuje miejsce pochówku. Niekiedy firmy te zajmują się wszystkimi kwestiami związanymi z grobem. Cmentarze dla zwierząt są płatne, a koszty determinowane są głównie ich wielkością. W większości miast wynoszą od 50 zł do 300 zł za miejsce, do czego doliczyć trzeba też koszt utrzymania, który wynosi kilkadziesiąt złotych za rok. .
  • h7ve3mqt2x.pages.dev/643
  • h7ve3mqt2x.pages.dev/117
  • h7ve3mqt2x.pages.dev/823
  • h7ve3mqt2x.pages.dev/64
  • h7ve3mqt2x.pages.dev/369
  • h7ve3mqt2x.pages.dev/165
  • h7ve3mqt2x.pages.dev/656
  • h7ve3mqt2x.pages.dev/748
  • h7ve3mqt2x.pages.dev/745
  • h7ve3mqt2x.pages.dev/148
  • h7ve3mqt2x.pages.dev/100
  • h7ve3mqt2x.pages.dev/545
  • h7ve3mqt2x.pages.dev/587
  • h7ve3mqt2x.pages.dev/964
  • h7ve3mqt2x.pages.dev/987
  • śmierć psa z winy weterynarza