Prokuratura i policja prowadzą czynności ws. śmierci technika pokładowego Jaka-40, ale na razie nie ma ma żadnych innych śladów, które by wskazywały na działanie osób trzecich
Prokuratura Rejonowa umorzyła postępowanie w sprawie tragicznej śmierci 83-letniego pacjenta Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego w Bytowie. Mężczyzna 15 stycznia wypadł z okna na parterze na wybetonowane wejście do piwnicy. Mimo reanimacji i natychmiastowego przewiezienia na OIOM, zmarł. - Nie doszukaliśmy się w tym zdarzeniu działania osób trzecich i niedopełnienia obowiązków służbowych. Dlatego postępowanie zostało umorzone - mówi prokurator Ryszard cieszy się z decyzji prokuratury. - Nasze postępowanie również wykazało, że w tym przypadku nie doszło do złamania żadnych procedur - mówi Ewa Wichłacz, rzecznik prasowy bytowskiego szpitala. - Zdarzenie to było dla naszego personelu traumatyczne, gdyż do tej pory nie mieliśmy takiej tragedii. Przypomnijmy, że pacjent miał problemy z chodzeniem, ale tego dnia sam doszedł do jednego z pokoi i otworzył okno, z którego wypadł.
Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci 44-latka było utonięcie. Zdaniem śledczych przyczyną śmierci Grzegorza Borysa, 44-latka podejrzanego o brutalne zabicie swojego 6-letniego synka Olusia, było utonięcie. Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna popełnił samobójstwo. W przestrzeni publicznej pojawiła się jednak inna, szokująca hipoteza o “udziale osób trzecich” w Opublikowano: 2012-10-28 18:24:12+01:00 Dział: Polityka Polityka opublikowano: 2012-10-28 18:24:12+01:00 Gdy przeczytałem o śmierci świadka katastrofy smoleńskiej, technika z Jaka 40, kilka rzeczy wydrukowało mi się w mózgu, niczym Terminatorowi na wyświetlaczu. Po pierwsze, oczywiście, kolejny świadek nie żyje. Nie wiem, jak umarł, na razie wiem tyle, że nie żyje. Dlatego nie chcę tu spekulować, ani roztaczać jakiś teorii, wysnutych z palca, albo jeszcze skądeś indziej. Bo zwyczajnie nic nie wiem, podobnie, jak wszyscy inni, którzy dziś zajmują w tej sprawie stanowisko. Mogę jedynie złożyć serdeczne wyrazy współczucia rodzinom. Dopóki nie pojawią się jakieś fakty, bardziej mnie zajmują zaobserwowanie przy okazji poprzednich tajemniczych śmierci prawidłowości. Dla przypomnienia, śp. Remigiusz Muś, technik z Jaka 40, świadek tragedii Tupolewa, zeznał jednoznacznie i bez wątpliwości, zdrowo mieszając w oficjalnej wersji wydarzeń, iż zarówno oni, w Jaku 40, jak i pozostałe samoloty, czyli rządowe Tu 154 i rosyjskie Ił 76 dostały komendę z „wieży”, czy z baraku kontroli lotów, by zejść do wysokości 50 metrów, choć instrukcja mówi o 100 metrach. Sama komenda nie jest aż tak ważna, ot, powiedzmy, kontroler lotu uznał, że samoloty mogą zejść do tych 50 metrów, choć w tym momencie akurat widzialność dramatycznie spadła, zamiast się poprawić. No, ale powiedzmy, że tak mu się wydawało, albo powiedział sobie po sienkiewiczowsku, „ech, raz maty rodyła, może się uda”. Nie to jest istotne. Ważniejsze, dużo ważniejsze, że tej korespondencji, słyszanej i nagranej w Jaku na osobnym magnetofonie nie ma na nagraniach z czarnych skrzynek Tupolewa. A to oznacza, że nie mamy tu już do czynienia z drobną w istocie, no, może nie drobną, ale dającą się jakoś wytłumaczyć, sprawą błędu kontrolera, ale gardłową sprawą sfałszowania zapisów czarnych skrzynek. I to jest sprawa, o którą wywraca się cała smoleńska narracja. Nikt nie fałszuje zapisów, jeśli te zapisy nie świadczą przeciw niemu. Nikt nie kłamie, jeśli nie ma nic do ukrycia. Przeciwnie, gdyby Rosja nie miała nic do ukrycia, to natychmiast, nawet wbrew Tuskowi, choćby kwiczał, że nie chce mieć ze sprawą nic do czynienia, zwołałaby międzynarodowa komisję i udostępniłaby wszystko, absolutnie wszystko. I nie dotknęła by nawet jednym palcem czarnych skrzynek. Żeby było śmieszniej, pierwsza oferta prezydenta Miedwiediewa była właśnie taka, międzynarodowa komisja. I pierwsze prace odbywały się według umowy z 1993 roku. Może dziś już nie pamiętamy, ale tak właśnie było. Dopiero po chwili zorientowali się, jaka jest reakcja Tuska i postanowili, że skoro tak, to dobrze, jadą „na bezczela”, kłamią na maxa. Załącznik 13 Konwencji Chicagowskiej, całość śledztwa po stronie rosyjskiej. Polacy przystawiający swój uwiarygodniający stempel na rosyjskich bajkach i kłamiący z trybuny sejmowej. Czarnych skrzynek nie mamy, co jakiś czas prokurator jedzie uroczyście odebrać z Moskwy kolejną kopię, nieco dłuższą i bardziej autentyczną wersję, niż poprzednia, również uroczyście otrzymana. I mamy to, co mamy. W swojej książce, która właśnie się drukuje napisałem kilka słów o Seryjnym Samobójcy, tajemniczej postaci charakterystycznej dla epoki schyłkowego Tuska, którą obserwujemy. Kiedyś ten Seryjny Samobójca nazywał się nieco mniej romantycznie, był zwykłym „Panem od śrubek”. No, ale ostatnio bardzo urozmaicił swoje „modus operandi”. To już nie są jakieś głupie śrubki czy chamska ciężarówka ze żwirem na białoruskich numerach. O, teraz, to mamy do czynienia z artystą. To prawdziwy tytan pracy. Państwowa Inspekcja Pracy pisze już ponoć sążnisty protest, bo zamiast dawać dobry przykład, łamie wszystkie przepisy i limity nadgodzin, bo pracuje najintensywniej w weekendy i późnym popołudniem. Zastanawiają się, do kogo zaadresować. We wszystkich przypadkach, jakie obserwowaliśmy w ostatnich latach, kilka rzeczy pojawia się stale. Popatrzmy, co z nich mamy dzisiaj i co się pojawi w najbliższych dniach. Dokładnie wiem, co kto napisze. Jestem przekonany, że rychło będę miał wypełnioną checklistę pod tytułem „ Bez udziału osób trzecich”. Po pierwsze, zwykle, po kilku dniach powinniśmy usłyszeć, że podobno ofiara odkryła w swoim organizmie zaczątki Alzheimera, kto tak powiedział, nie wiadomo, ale chodzą pogłoski. Poza tym, już z innych źródeł okaże się, że zmarły umówił się na wizytę z lekarzem w następny poniedziałek i na podpisanie umowy z kontrahentem w najbliższy weekend, po czym znaleziono go w piątek wieczorem, akurat poza zasięgiem kamery, za to z karteluszkiem w dłoni, „bez udziału osób trzecich!!”. W piątek, żeby już w poniedziałek prokuratura mogła wszcząć najenergiczniejsze śledztwo. To zwykle robi zmarły. Natomiast zadania opinii publicznej są nieco inne. Natychmiast po ogłoszeniu znalezienia ciała, a jeszcze lepiej jeszcze przed, należy z oburzeniem odrzucić wszystkie nikczemne i oszołomskie sugestie, że coś tu jest nie tak, oraz wykrzyczeć, że zadawanie jakichkolwiek pytań stawia pytającego poza nawiasem ludzi rozumnych. Każdy, kto zadaje jakieś pytania, jest śmiechu wartym paranoikiem, hieną, tańczy na grobie i zamierza wjechać ta trumną na Wawel. Natomiast natychmiastowe histeryczne uznanie, że wszystko jest w porządku, zanim jeszcze jakikolwiek posterunkowy obejrzy teren, jest charakterystyczne dla ludzi rozumnych, dla europejczyków, z dużych miast. No, więc teraz zamiast piątku mamy noc z soboty na niedzielę, efekt jest ten sam, prokuratura rozpocznie najenergiczniejsze śledztwo w poniedziałek. W międzyczasie, przeleciałem komentarze, od razu, od pierwszych sekund wiadomo już, że „bez udziału osób trzecich”. To jest obowiązkowe. I może tak jest, tylko skąd o tym wiadomo od pierwszej sekundy? I od pierwszych sekund, zanim jeszcze ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, ci sami ludzie, co zawsze, już (prewencyjnie chyba) histerycznie atakują wszystkich, co „grają trumnami”, paranoików, co się doszukują sensacji. Ludzie, przecież my, owi „paranoicy” jeszcze nic nie powiedzieliśmy! Na razie, podpadamy pod kategorię „nienawistnie milczymy, ale wiadomo, co chcemy powiedzieć”. Zachęcam do czytania moich felietonów w „Gazecie Polskiej Codziennie”, oraz w „Warszawskiej Gazecie”. No, a poza tym, jak zwykle: Oraz w wersji audio tutaj: Publikacja dostępna na stronie: W mieszkaniu nie naleziono także śladów włamania czy czegokolwiek, co wskazywałoby na udział osób trzecich, jednak służby nie wykluczają takiej możliwości. ZOBACZ: Tragiczny wypadek w Istebnej. Zginął 71-latek . Jak na razie nie ma oficjalnego komentarza w tej sprawie. - Śmierć mężczyzny odbyła się bez udziału osób trzecich - twierdzi policja, która prowadzi śledztwo w sprawie zwłok znalezionych w Parku Skaryszewskim. Tożsamość mężczyzny pozostaje znaleziono w nocy z niedzieli na poniedziałek na brzegu jeziorka, przy alei Wedla. Na miejscu pojawili się policjanci i prokurator, którzy mieli wyjaśnić kim była ofiara i jak zginęła. Co ustalili?- Śmierć nie miała cech kryminogennych, nie stwierdziliśmy udziału osób trzecich - mówi Joanna Węgrzyniak z praskiej policji. Informacja ta uspokoi zapewne spacerowiczów i biegaczy, którzy codziennie tłumnie odwiedzają park, także po Ciało odnaleziono przy brzegu, wszystko wskazuje na nieszczęśliwy wypadek - tłumaczy policjantka i dodaje, że mężczyzna mógł się potknąć, uderzyć i utonąć. - Problemem pozostało ustalenie tożsamości ofiary. Pobrano linie papilarne, ale nie mieliśmy tej osoby w naszej bazie. Nie wiadomo kim był mężczyzna, pewne jest tylko, że miał koło 60 lat - podsumowuje "stróżach prawa kręcących się wokół leżącego człowieka" poinformował nas w poniedziałek na Kontakt 24 internauta Ireneusz Sekuła – poseł na Sejm – samobójstwo, 3-krotnie strzelił sobie w brzuch 29.04.2000 r. Jacek Dębski – polityk, były minister sportu – zamordowany 12.04.2001 r. i Tajemnica śmierci policjantki i jej synka bm | mrok 2021-06-10 14:02 Ta sprawa wstrząsnęła wszystkimi. Młoda, zaangażowana w swoją pracę policjantka spod Poznania, nie pojechała do pracy. Pojechała z 9-letnim synem do lasu... Kilka godzin później znaleziono chłopca i policjantkę z ranami postrzałowymi głowy. Nie żyli. Jedna z hipotez mówi, że Sylwia N. (30 l.) najpierw zabiła swoje dziecko, a potem strzeliła do siebie - byłoby to tak zwane rozszerzone samobójstwo. Już od prawie roku trwa jednak prokuratorskie śledztwo. Jak dowiedział się Super Express, w sprawie pojawiły się nowe dowody, które śledczy dogłębnie analizują. - Nie wykluczyliśmy udziału osób trzecich w tym zdarzeniu - mówi Super Expressowi Ewa Woźniak z Prokuratury Okręgowej w Koninie. Czy będzie przełom w sprawie? - Śledztwo zostało przedłużone do połowy sierpnia, czekamy na opinie biegłych - mówi prokurator. Szczegóły w artykule. Był wtorek, 15 września rok temu, gdy Sylwia N. z Sulęcinka pod Środą Wielkopolską nie zrobiła tego, co zwykle. Nie zawiozła swojego syna do szkoły, a sama nie pojechała na komisariat policji, w którym pracowała pod Swarzędzem. Kobieta pojechała z dzieckiem do lasu. Gdy nie stawiła się w pracy, jej zaniepokojeni koledzy od razu zorientowali się, że coś jest nie tak. - Ona nigdy się tak nie zachowywała - mówili. Była sumienna, pracowita, a do tego wszyscy ją lubili. Gdy okazało się, że nie ma jej w domu, a telefon Sylwii N. nie odpowiada, od razu wszczęto alarm i zaczęto jej szukać. Popołudniu wszystko było już jasne. Jej ciało znaleziono w leśnym zagajniku. Kobieta była martwa. Obok leżał - także martwy - jej ukochany 9-letni synek Wiktor. - Biegły stwierdził urazy czaszkowo-mózgowe - powiedział Super Expressowi Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Mama z synkiem spoczęła w jednej trumnie i w jednym grobie na cmentarzu w Solcu Wielkopolskim. ZOBACZ: Anioł czuwa nad grobem Sylwii i Wiktorka. Ich śmierć na zawsze pozostanie tajemnicą? [WIDEO] Co dokładnie wydarzyło się w lesie pod Środą Wielkopolską? Przygotowaliśmy rekonstrukcję zdarzeń, którą możecie zobaczyć w galerii. Dalsza część tekstu znajduje się poniżej. Piszemy tam o nowych, zaskakujących ustaleniach śledczych. Ruszyło prokuratorskie śledztwo. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało na tak zwane rozszerzone samobójstwo. Wiadomo, że policjantka mimo że nie była na służbie mogła mieć przy sobie broń. - Mogła ją mieć, bo policjanci z małych posterunków właśnie w domu, w specjalnych kasetkach, przechowują pistolety - tłumaczył Łukasz Wawrzyniak. Jak zdradzali śledczy chłopcu strzelono w skroń, a policjantka miała strzelić sobie w usta. Ponieważ Sylwia N. nie miała problemów w pracy i była wzorowym funkcjonariuszem, wiele osób z jej rodzinnej miejscowości wskazywało, że być może miała jakieś problemy osobiste. Syna wychowywała sama i być może coś ją przerosło, a sama nie umiała poprosić o pomoc specjalistów. Pytań było więcej niż odpowiedzi. ZOBACZ: Policjantka zastrzeliła siebie i synka. Słowa BABCI łamią serce Prowadzenie sprawy przekazano do Prokuratury Okręgowej w Koninie. Tutaj rozpoczęło się drobiazgowe śledztwo. - Chcemy sprawdzić wszystkie wątki - mówi Super Expressowi Ewa Woźniak. To właśnie ta drobiazgowa praca zaprowadziła śledczych do odkrycia nowego tropu w sprawie. Z broni i odzieży wyizolowano tajemnicze substancje chemiczne. - Oczekujemy na opinię biegłych chemików z Krakowa, którzy odpowiedzą nam na pytanie, co to za substancja - mówi Woźniak. Śledczy czekają także na opinię biegłych genetyków, a następnie o opinię zostaną poproszeni biegli z zakresu balistyki i medycyny sądowej. - Dopiero to wszystko da nam kompleksową odpowiedź na pytanie, co wydarzyło się w lesie pod Środą Wielkopolską - mówi prokurator Woźniak, która podkreśla, że w sprawie wciąż nie został wykluczony udział osób trzecich. Śmierć policjantki i jej syna. Czytaj więcej: Młoda policjantka strzeliła w skroń synkowi, a sobie w usta. Znamy wyniki sekcji zwłok.Przeczytaj także. Psychodeliki |. Rodzice często uważają, że próba samobójcza dziecka to oskarżenie wobec nich, że nawalili. Więc chcą to wyprzeć i mówią: „Ja dałem ci wszystko
Ciała dwóch osób w Żorach. Mieli rany postrzałowe Zwłoki dwóch osób znaleziono w sobotę (7 maja) na osiedlu Sikorskiego w Żorach. Właściciel jednego z mieszkań usiłował dostać się nieskutecznie do środka. Kiedy wyważył drzwi, znalazł zwłoki swojego 30-letniego syna i jego 27-letniej partnerki. Zawiadomił policję. - Mundurowi udali się na miejsce zdarzenia. Kobieta, jak i mężczyzna nie dawali oznak życia. Stwierdzono brak udziału osób trzecich - mówi Marcin Leśniak z żorskiej policji. Przyznaje, że najbardziej prawdopodobna jest teza o rozszerzonym samobójstwie. Czytaj również: Położył się na torach przed nadjeżdżającym pociągiem. Tragedia w Katowicach Ciała dwóch osób w Żorach. To było rozszerzone samobójstwo? Jak udało nam się ustalić, 30-latek i jego partnerka mieli rany postrzałowe. Na miejscu zabezpieczono także broń oraz list pożegnalny. Napisano w nim, że obie osoby nosiły się z zamiarem samobójstwa, ale nie wskazano przyczyny, dla której miały się targnąć na swoje życie. Jak doszło do zgonu? To wyjaśni sekcja zwłok. Konieczne będą też badania batalistyczne. Prokuratura bierze pod uwagę różne scenariusze. Według jednego z nich jedna z osób mogła namawiać drugą do samobójstwa, a potem targnąć się na swoje życie. Wedle innego, kobieta bądź mężczyzna mogli pozbawić życia partnera lub partnerkę, a potem się zastrzelić. - Na tym etapie jest to bardzo trudne do ustalenia - przyznaje prokurator Leszek Urbańczyk, z Prokuratury Rejonowej w Żorach. - Na ten moment jest śledztwo jest ukierunkowane art. 151 Kodeksu karnego, który mówi o namowie lub pomocy do samobójstwa. Jednocześnie prowadzone jest postępowanie w sprawie nielegalnego posiadania broni - dodaje. Czytaj również: Chora na depresję Natalia podjęła dramatyczną decyzję. Sąsiad usłyszał huk jej spadającego ciała. Potrzebna pilna pomoc Tajemnicze zabójstwo w Kudowie Zdrój Sonda Czy miałaś/miałeś kiedyś myśli samobójcze? Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji, przeżywasz kryzys, masz myśli samobójcze - zwróć się do dyżurujących psychologów i specjalistów. Gdzie możesz szukać pomocy? Bezpłatny kryzysowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży: 116 111 Bezpłatny kryzysowy telefon zaufania dla dorosłych: 116 123 Dziecięcy Telefon Zaufania Rzecznika Praw Dziecka: 800 121 212 Wsparcie dla osób po stracie bliskich - będących w żałobie: 800 108 108 Tumbo Pomaga - pomoc dzieciom i młodzieży w żałobie: 800 111 123 W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia, koniecznie zadzwoń na numer alarmowy 112.
W Niemczech, jak wynika z ostatnich danych Federalnego Urzędu Statystycznego w Wiesbaden, w roku 2017 samobójstwo popełniło 9241 osób. Aż trzy czwarte z nich stanowili mężczyźni.Wczorajsza sekcja zwłok Krzysztofa Gotowskiego potwierdziła wstępnie, że przyczyną jego śmierci było samobójstwo. Na oficjalną opinię biegłych przyjdzie poczekać trzy tygodnie. Przypomnijmy, sekcja zwłok Krzysztofa Gotowskiego potwierdziła wstępnie, że przyczyną jego śmierci było samobójstwo. Na oficjalną opinię biegłych przyjdzie poczekać trzy tygodnie. Przypomnijmy, K. Gotowski, właściciel znanej firmy budowlanej "Rawex" zastrzelił się z broni myśliwskiej w poniedziałek około godziny 9 w swoim domu w Gliszczu (gmina Koronowo). Przeprowadzona wczoraj sekcja zwłok potwierdziła, że bezpośrednią przyczyną zgonu był postrzał w Wyniki sekcji nie podważyły wersji wiodącej, jaką jest brak udziału w tym zdarzeniu osób trzecich - powiedział nam prokurator Jan Bednarek, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy. Za trzy tygodnie powinna być gotowa oficjalna ekspertyza medyczna. Swoją opinię przedstawi także biegły balistyk. Badane są ponadto ślady daktyloskopijne zebrane na miejscu zdarzenia, przesłuchiwani są świadkowie. Nadzór nad postępowaniem sprawuje Prokuratura Rejonowa w Nakle. Śledczy nie chcą ujawniać treści zeznań. Wiadomo natomiast, że nie wszyscy bliscy i znajomi K. Gotowskiego wierzą w jego samobójstwo. Zdaniem niektórych, mógł to być nieszczęśliwy wypadek z bronią, inni sugerują wprost, że mężczyźnie "ktoś pomógł". Wersja samobójstwa wydaje się jednak najbardziej prawdopodobna. Otoczenie bydgoskiego biznesmena mówi o tym, że w ostatnim czasie był rozgoryczony sytuacją firmy (utrata wielomilionowego kontraktu w Toruniu) i swoją sytuacją osobistą (proces rozwodowy). Mężczyzna nie zostawił listu pożegnalnego. Miał 49 lat. Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera